Ta witryna wykorzystuje pliki cookies by zarządzać sesją użytkownika. Cookies używane są także do monitorowania statystyk strony, oraz zarządzania reklamami.
W kazdej chwili możesz wyłączyć cookies. Wyłączenie ciasteczek może spowodować nieprawidłowe działanie witryny. Więcej w naszej polityce prywatności.

Szukaj w artykułach

Kategorie artykułów

Słownik

Reklama

Dołącz do nas

Newsletter

Tagi:

Przyjęcie urodzinowe kolegi - uczymy dziecko kupować prezent dla innych

2017-06-12 08:37:59

Zwyczaj zapraszania kolegów na urodziny do siebie do domu na małe Kinder party jest całkiem nowy. Stanowi wyzwanie przede wszystkim na rodziców małego gospodarza, który czerpie bezkresną radość nie tylko z towarzystwa kolegów i koleżanek ze szkoły czy przedszkola, ale również, a może i głównie z prezentów.

Kupno upominku dla małego księcia czy małej księżniczki to nie lada wyzwanie dla rodziców szczególnie z tego względu, że nie znamy dziecka, a jedyne czym możemy się sugerować to tym, jak zazwyczaj zachowuje się przed zajęciami, kiedy to rodzice przyprowadzają dzieci. Możemy zwrócić uwagę tylko i wyłącznie na temperament, ewentualnie jakie lubi bajki, sądząc po plecaku czy stroju.

Opowieści własnej pociechy na temat tego, co lubi solenizant należy traktować z przymrużeniem oka, ponieważ dziecko może patrzeć na sprawę przez pryzmat tego, co samo chciałoby dostać. Aktywnie włączone w proces wybierania prezentu dla koleżanki lub kolegi nie omieszka momentu, w którym wybierzemy się do sklepu, by wybrać prezent. Czeka nas więc ciężka przeprawa przez szał i histerię, dlaczego kupujemy zabawkę tylko dla Maćka/Ani?!

Poradzić sobie z taką misją jest stosunkowo łatwo, jednak wymaga konsekwencji. Podchodząc do tego psychologicznie musimy wyjaśnić dziecku, że każdy ma urodzinki raz w roku i nasz pociecha albo już je miała albo będzie miała za dwa – cztery miesiące i wtedy dzieci, które zaprosi przyniosą prezent dla niej. Powinniśmy zdecydowanie nauczyć malucha cierpliwości i wskazać, że jest potrzebne, mimo, że nie ono tym razem wyjdzie ze sklepu z zabawką w rączce.

Sprawianie przyjemności i dawanie innym prezentów nie jest powodem do smutku, że my nic nie dostajemy, ale argumentem do radości samej w sobie wynikającej z dzielenia się i  bycia miłym. Jeśli będziemy mili dla Julki i postaramy się, by otrzymała coś, o czym marzyła (mimo, iż sami tego pragniemy równie mocno) może sprawić, że zaprosi nas później, aby się razem pobawić.

Warto wytłumaczyć dziecku, że nie wszystko robi się dla korzyści, a bezinteresowność może być równie piękna co otrzymywanie upominków. Każdy ma urodziny i każdy powinien dawać takie prezenty, jakie sam chciałby dostać. Na tym polega istota dawania. Istotnym jest fakt, by taka rozmowa odbyła się kilka dni wcześniej przed planowanym przyjęciem, by malec miał czas wszystko przemyśleć i poukładać, a w razie potrzeby wrócić do niej lub zakwestionować stanowisko rodziców i próbować negocjować. Nie traktujmy dziecka jako nieszkodliwego przeciwnika w tej potyczce tylko dlatego, że ma kilka lat. Postarajmy się zobaczyć w nim mało doświadczonego partnera.

Kiedy pociecha jest oporna na tego rodzaju tłumaczenia, można posiłkować się umową. Taką umowę zapisujemy na kartce, którą podpisujemy, lub na której zostawiamy barwny odcisk palca. Dobrym zagraniem ze strony rodzica jest obietnica stworzenia kalendarza odliczającego dni do urodzin dziecka. Będzie miało fizyczne wrażenie zbliżającej się daty poprzez wspólne wykreślanie dni. Jeśli to nie przekona naszego malca, pozostaje przekupstwo, które zawsze powinno być opcją ostateczną.  

Szykując upominek dla obcego dla nas dziecka, możemy zaproponować, by wybrało mały drobiazg lub jeden z tych, które my wskażemy. Dając możliwość wyboru, to my panujemy nad przebiegiem sytuacji i wychodzimy z twarzą, a maluch jest zadowolony z tego, że udało mu się cokolwiek wynegocjować. Wilk syty i owca cała.

Ataki histerii i napady złości mają swoje podłoże w relacjach z rodzicami, a raczej ich brakiem. Spokojna rozmowa i zdecydowane, jasne stanowisko obojga rodziców w tej sprawie powinno pozbyć się nieoczekiwanych awantur przy sklepowych półkach. Rzecz w tym, by wyjaśnić, a nie rozkazać.




-------------------------------